Czy Jezus był bezkompromisowy? Na pierwszy rzut oka, wydaje się, że nie. Można odnieść wrażenie, że więcej w nim spojrzenia miłosiernego niż twardej obrony czystości wiary. Jakby widział w każdym człowieku nadzieję. Przecież każdemu dawał szansę. Niektórzy wręcz rozróżniają Boga Starego i Nowego Testamentu. Temu pierwszemu nierzadko zarzucając surowość, a temu drugiemu zbyt wielką delikatność i pobłażliwość. Rzeczywiście jeśli niezbyt dokładnie czyta się Biblię, można na pierwszy rzut oka takie wnioski wyciągnąć. Choć nie idą w zgodzie z prawdziwym obliczem Boga. Zresztą coraz częściej w przepowiadaniu, zwłaszcza do dzieci można zauważyć jak obraz Jezusa jest ugładzony czy umilony, aby tylko Bóg Nowego Testamentu był zjadliwy dla współczesnych wierzących, czy poszukujących. Chciałoby się powiedzieć, że staje się On coraz bardziej karykaturą, dostosowaną do ludzkich potrzeb. Ten sam Jezus sprowadzony do dobrego „pana”, który z wielką delikatnością mówi kocham was. W białych, długich włosach, nierzadko wygląda jak jakiś Ken, który dopiero co wyszedł z siłowni i ma uśmiechniętą twarz, a tylko po to, aby czasem nikogo nie zrazić do siebie i żeby był miły w wyglądzie. Zresztą jest tak bardzo różny od bezkompromisowego Jana Chrzciciela, który żył na pustyni, żywił się szarańczą i nie przebierał w słowach, kiedy mówił o potrzebie nawrócenia.
Jaki naprawdę był Jezus? Myślę, że mimo wszystko był bezkompromisowy. Nigdy nie wycofał się z podjętej misji. Był wierny woli Ojca do końca. Z wielkim zapałem głosił Dobrą Nowinę, mimo, że tak wielu Mu się sprzeciwiało. Nawet kazał milczeć demonom i żywiołom, co świadczy o mocy Jego słowa. W gorliwości nikt nie był go w stanie przebić. Widać to było w tempie, w jakim szedł do Jerozolimy, aby tam oddać w ofierze swoje życie. Narażał swoje życie w potyczkach słownych z faryzeuszami i uczonymi w Piśmie. Był wręcz zdolny do tego, aby w obrębie świątyni zrobić raban, wywracając stoły bankierom. To się nazywa bezkompromisowość. On doskonale wiedział co chce. Jego celem było pokonać zło! Wymagał od siebie.
Myślę, że słowo klucz, do bezkompromisowości to: wymagać od siebie, a nie tylko od innych. Trzeba odkrywać w sobie powołanie do misji, do której zaprasza nas Bóg. Patrząc na Niego musimy się uczyć męstwa, często wymagając od siebie więcej niż inny. To kształtowanie w sobie gorliwości, u fundamentów których powinna być miłość do Boga.